Kiedy zobaczyłam ten przepis w książce "Pyszne 25" wiedziałam, że prędzej czy później ale muszę go wypróbować. Moje łódeczki z cukinii (klik) uwielbiam, także jak zobaczyłam cukinię faszerowaną w innym kierunku, że tak powiem... no trzeba spróbować i już :-)
Fotka jak to w książce wygląda (trochę blade foto u mnie):
Przepisany :
Składniki dla 3-4 osób
4 cukinie
200 g sera feta
100 g suszonych pomidorów
garść świeżego tymianku
garść czarnych oliwek
Przygotowanie
Potrzebna ci będzie mała łyżeczka do robienia kulek. Za jej pomocą wydrąż środek każdej cukinii (odkrój końce, a potem dobieraj się do niej z jednej i drugiej strony).
Fetę przełóż do miski i rozdrobnij widelcem.
Pomidory, oliwki i tymianek drobno pokrój, dodaj je do fety i wymieszaj.
Tak przygotowany farsz przekładaj do wydrążonych cukinii. Krój je na półtora centymetrowej grubości plastry i przysmażaj je z obu stron na patelni z odrobiną oliwy.
Nie miałam świeżego tymianku, to sypnęłam suszony. I spoooro oliwek bo lubię :-) Wszystkie składniki tu lubię i to bardzo. Łyżki do robienia kulek też nie posiadam, więc dokładając sobie roboty najpierw cukinie pokroiłam na plastry, a dopiero później wycinałam wnętrze i faszerowałam - dla efektu końcowego nie ma to przecież znaczenia :)
W kilku zdjęciach sprawa miała się następująco...
To podsumowując - w przepisie lubię : cukinię, pomidory, oliwki, fetę, tymianek. Jeśli połączyć je w tym przepisie wychodzi... absolutna OHYDA. Serio.
Po pierwsze - mega dużo pracy z takim prostym przepisem, obstawiam, że nawet specjalną łyżką trzeba by się namęczyć. Po drugie - podczas smażenia nie wystarczy dać "odrobiny" oleju czy oliwy, ponieważ farsz okrutnie przywiera do patelni, odchodzi od samej cukinii. Leje więc więcej oleju, to dalej odłazi, a na dodatek wszystko okrutnie przesiąka tłuszczem. No i po ostatnie - smakuje to totalnie źle. Dawno nie zawiodłam się na daniu i dawno nie jadłam takiej ohydy. Gorsze niż ta cholerna dyniowa po stokroć.
Strata czasu, składników i w ogóle wszystkiego.
Opublikowałam foto na instagramie po zrobieniu i dostałam komentarz od jakiejś dziewczyny, że też robiła, też strata czasu i też nie smakowało, więc chyba nie jestem sama.
Zdecydowanie nie polecam a nawet odradzam, 0/5, bez kitu, żadnego pozytywu tu nie widzę.
I gdybym zaczęła gotowanie z książki "Pyszne 25" od tego przepisu, to po spróbowaniu chyba bym ją spaliła czy coś, wrócić na pewno bym nie wróciła.
Smacznego?
A.
Fotka jak to w książce wygląda (trochę blade foto u mnie):
Przepisany :
Składniki dla 3-4 osób
4 cukinie
200 g sera feta
100 g suszonych pomidorów
garść świeżego tymianku
garść czarnych oliwek
Przygotowanie
Potrzebna ci będzie mała łyżeczka do robienia kulek. Za jej pomocą wydrąż środek każdej cukinii (odkrój końce, a potem dobieraj się do niej z jednej i drugiej strony).
Fetę przełóż do miski i rozdrobnij widelcem.
Pomidory, oliwki i tymianek drobno pokrój, dodaj je do fety i wymieszaj.
Tak przygotowany farsz przekładaj do wydrążonych cukinii. Krój je na półtora centymetrowej grubości plastry i przysmażaj je z obu stron na patelni z odrobiną oliwy.
Nie miałam świeżego tymianku, to sypnęłam suszony. I spoooro oliwek bo lubię :-) Wszystkie składniki tu lubię i to bardzo. Łyżki do robienia kulek też nie posiadam, więc dokładając sobie roboty najpierw cukinie pokroiłam na plastry, a dopiero później wycinałam wnętrze i faszerowałam - dla efektu końcowego nie ma to przecież znaczenia :)
W kilku zdjęciach sprawa miała się następująco...
Składniki
Rozdrobniona feta, posiekane oliwki, suszone pomidory i suszony tymianek
Taką masą nadziewamy wydrążoną cukinię
Wygląda to tak.
Po czym smażymy.
Efekt końcowy u mnie
To podsumowując - w przepisie lubię : cukinię, pomidory, oliwki, fetę, tymianek. Jeśli połączyć je w tym przepisie wychodzi... absolutna OHYDA. Serio.
Po pierwsze - mega dużo pracy z takim prostym przepisem, obstawiam, że nawet specjalną łyżką trzeba by się namęczyć. Po drugie - podczas smażenia nie wystarczy dać "odrobiny" oleju czy oliwy, ponieważ farsz okrutnie przywiera do patelni, odchodzi od samej cukinii. Leje więc więcej oleju, to dalej odłazi, a na dodatek wszystko okrutnie przesiąka tłuszczem. No i po ostatnie - smakuje to totalnie źle. Dawno nie zawiodłam się na daniu i dawno nie jadłam takiej ohydy. Gorsze niż ta cholerna dyniowa po stokroć.
Strata czasu, składników i w ogóle wszystkiego.
Opublikowałam foto na instagramie po zrobieniu i dostałam komentarz od jakiejś dziewczyny, że też robiła, też strata czasu i też nie smakowało, więc chyba nie jestem sama.
Zdecydowanie nie polecam a nawet odradzam, 0/5, bez kitu, żadnego pozytywu tu nie widzę.
I gdybym zaczęła gotowanie z książki "Pyszne 25" od tego przepisu, to po spróbowaniu chyba bym ją spaliła czy coś, wrócić na pewno bym nie wróciła.
Smacznego?
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz