sobota, 28 lipca 2012

Zrób to sam - Kiełki

W ramach posiadania od niedawna kilku książek z kuchnią tajską, gdzie często gęsto stosuje się kiełki (głównie fasoli mung) postanowiłam sama zmierzyć się z domową hodowlą.
Akurat nie były to kiełki fasoli mung, a brokuła, bo słyszałam, że smaczne i w ogóle i dlaczego nie ;)
Ziarenka polecam kupować przez neta, bo w sklepie za paczuszkę damy 3-4 zł, a gotowe kiełki w Lidlu czy Kaufie możemy dostać za około 2,50zł, więc hodowla samemu jest bardziej hobbystyczna moim zdaniem i konieczna tylko jeśli danych świeżych kiełków nie jesteśmy w stanie dostać, lub są drogie (poprawka - w Nomi ostatnio dorwałam paczuszkę kiełków również Mung za 1,99zł, także jest nadzieja ;-) )

Lecimy od początku, takie nasiona na kiełki kupiłam :


W środku torebki instrukcja i przepisy :)


Hodowla kiełków jest dość prosta, wybieramy szklane naczynie (np. słoik) i wrzucamy ziarenka które powinny zajmować max. 1/5 objętości naczynka, zalewamy letnią wodą (w zależności od wielkości ziaren) na 4-6 godzin (małe ziarenka) do 8-10 godzin (ziarna duże). Po otwarciu torebki od razu idzie się zorientować które ziarna są które i ile trzeba moczyć. Nakładany na słoik gazę, mocujemy ją gumką recepturką i odstawiamy na parę godzin. Kiełki powinny stać w miejscu gdzie dochodzi naturalne światło, ale nie żeby prosto na nie świeciło słońce, więc parapet odpada.

U mnie wyglądało to następująco - same ziarenka :
Po tych paru godzinach nasiona przepłukujemy, wylewamy brudną wodę (po to gaza, łatwo się odsącza) i zostawiamy. Później płuczemy ziarenka 2-3 razy dziennie i po 3-4 dniach powinniśmy mieć efekt końcowy w postaci kiełków ;-)
U mnie osobiście zajęło to 5 dni, płukałam ziarna 2 razy dziennie, i polecam po kilku dniach wyjmować puste skorupki przy płukaniu, bo na koniec wyjęcie wszystkich będzie zmorą po prostu przy małych ziarenkach...

Mała fotorelacja - ziarenka po 2 dniach bodajże





 A tu już pod koniec kilka zdjęć, chyba dzień później już były gotowe do jedzenia

Jak widać nie potrzeba kiełkownicy, ani konkretnego słoika - ja użyłam szklanki z Ikei do hodowli :-)


A tak wygląda efekt końcowy :) Kolor samych kiełków jest bardziej prawdziwy na zdjęciu kanapkowym :)



Ostatnia rada - przy pierwszym moczeniu nie zostawiać ziaren zbyt długo w wodzie (np. na noc), trzeba postąpić zgodnie z instrukcją jednak ;-) Podsumowując - kiełki mają dużo witamin i są jak dla mnie ciekawym dodatkiem do jedzenia, ale nie na co dzień. I osobiście, jeśli wasze 'ulubione' kiełki są dostępne w sklepie w stanie gotowym do zjedzenia, to nie wahałabym się i kupiła gotowe. Jeśli jednak chodzi o fasolę mung którą będę używać w następnym wpisie, świeżych nie dostałam, a puszkowane Bonduelle'a są moim zdaniem drogie, więc te zdecydowanie opłaci się samemu wyhodować.
Na dziś to tyle.

Smacznego,
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz