czwartek, 7 września 2017

Wegański pasztet z grzybami i kaszą jaglaną

Podczas mojego wegańskiego wyzwania (które okazało się dla mnie absolutnie ciężkie), miałam w planach robienie miliona past kanapkowych i "pasztetów", żeby mieć coś do zjedzenia na szybko w chwili słabości. Ostatecznie jadłam hummus na potęgę, ale przetestowałam również ten przepis z Jadłonomii (niezastąpiona! Nowa książka rewelacja :-) ).

Link do przepisu : http://www.jadlonomia.com/przepisy/pasztet-w-soiku/

Przekopiowany przepis :

Czas przygotowania: 40 minut + 1 godzina pieczenia

Składniki na 6 małych słoików o pojemności 165 ml:

1 szklanka zielonej lub brązowej soczewicy
½ szklanki kaszy jaglanej
10 g suszonych borowików
3 liście laurowe
2 ziarna ziela angielskiego
1 ząbek czosnku w łupienie
sól
50 ml oleju roślinnego
1– 2 łyżki sosu sojowego
1 łyżeczka majeranku
½ łyżeczki lubczyku
½ łyżeczki pietruszki
½ łyżeczki mielonej kolendry
sól i czarny pieprz
mrożone wiśnie i rozmaryn do podania
bułka tarta lub mielone nasiona do wysypania słoików

Przygotowanie:

Soczewicę zalać wodą i gotować do miękkości przez około 20 – 25 minut.
Kaszę jaglaną przepłukać wrzątkiem. Następnie do rondelka dodać opłukaną kaszę, grzyby, liść laurowy, ziele angielskie, czosnek oraz sól i wlać szklankę świeżej wody. Gotować na minimalnym ogniu pod przykryciem do czasu, aż kasza wchłonie całą wodę, czyli około 15 minut.
Z ugotowanej kaszy jaglanej wyłowić liście laurowe, czosnek oraz ziele angielskie. Ugotowaną soczewicę odcedzić.
Tak przygotowaną kaszę i soczewicę przełożyć do dużej miski i dodać pozostałe składniki, następnie wszystko dokładnie zblendować przy pomocy ręcznego blendera. Doprawić do smaku solą i czarnym pieprzem.
Każdy słoiczek delikatnie posmarować olejem i wysypać bułką tartą. Do środka włożyć kilka łyżek masy pasztetowej, wygładzić i na szczyt delikatnie wcisnąć wiśnie oraz gałązkę rozmarynu.
Słoiczki ułożyć na blasze piekarnika, wsunąć do środka i ustawić temperaturę na 150 stopni. Od momentu kiedy piekarnik osiągnie taką temperaturę piec paszteciki przez 60 minut, czyli do czasu aż delikatnie się zarumienią na szczycie. Następnie schłodzić i podawać na świąteczny stół lub na zupełnie zwyczajne śniadanie.

Po zrobieniu dochodzę do wniosku, że pomysł z wpakowaniem tego pasztetu w małe pojemniczki jest niezwykle trafiony. Ja niestety się zdecydowałam na jeden duży pojemnik ;-) No cóż...
W każdym razie, jak zwykle - kilka fotek z wyrobu.
Prostego swoją drogą.



Zdjęcia niestety wyszły jak wyszły...
I krótkie podsumowanie. Sądziłam, że będzie ten pasztet smakował inaczej. Bardziej warzywnie? Bardziej soczewicą? No nie wiem, po prostu inaczej. Tymczasem odkryłam nowy smak :-) Pasztet mogę polecić, z wiśniami na pewno też byłby pyszny, choć nie próbowałam, zrobiłam opcję "na lenia".
Przepis oceniam na 4/5 i polecam, bo to fajna alternatywa, w każdym razie dla mnie, od tego co wcinam na co dzień ;-)

Smacznego,
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz