Uznałam, że czas nauczyć się robić pieczeń, którą moja mama robiła i wręcz rozpływała się w ustach. Samej roboty nie ma z pieczenią aż tyle, co trwa samo smażenie a później dłuuugie duszenie, żeby była miękka i delikatna. Danie ubóstwiam, choć postanowiłam zrobić mały myk aby było lepiej ;-) To będzie dłuuugi wpis!
Czas!
Przygotowania i smażenia takiej ilości : 1 godzina
Duszenie : (aż mięso będzie miękkie) u mnie 2 godziny
Składniki jakich użyłam:
1 kg szynki wieprzowej
3 średnie cebule
1,5 kostki rosołowej wołowej
sól
pieprz
olej do smażenia
Wykonanie :
Szynkę myjemy i dokładnie osuszamy. Wklepujemy w szynkę sól i pieprz.
Na patelni mocno rozgrzewamy olej.
Wkładamy szynkę i obsmażamy aż uzyska brązowy kolor z każdej strony.
W międzyczasie kroimy cebule niezbyt cienko, bo będzie się długo dusiła.
Zdejmujemy z patelni szynkę i odkładamy na parę minut na bok. Później kroimy w plastry grubości ok. 1cm i ile się zmieści wkładamy z powrotem na patelnie i smażymy z każdej strony do uzyskania pożądanego koloru.
Pod koniec smażenia ostatniej partii mięsa dodaję cebule, żeby się chwile przesmażyły. Jak złapią kolor dodaję resztę mięsa i zalewam przegotowaną wodą, żeby zakryła mięso (ale tak ledwo nad mięso, a nie że robimy zupę).
Dodaję kostkę rosołową mięsną (zależnie od ilości mięsa i wody, trzeba dodać do smaku. ja ostatecznie do ok. 1 l wlanej wody dałam 1,5 kostki wołowej), rozpuszczam, przykrywam całość, zmniejszam ogień do połowy (lub mniejszy, zależnie od kuchenki - ma się dusić po prostu a nie bardzo gotować) i zostawiam tak na jakieś 2h.
Pod koniec ew. doprawiam do smaku solą i pieprzem. Jako, że wolę gęstszy sos, odlewam trochę wywaru z duszenia, dodaję parę łyżeczek mąki i na prawdę szczyptę cukru, mieszam, żeby nie było grudek i wlewam z powrotem do pieczeni i mieszam, żeby cały sos się zagęścił.
Uff! Ja w tej wersji natarłam mięso również solą bo chyba jednak wieprzowiny solić się nie powinno jak czytałam gdzieś ;-) A moja mama nie wiem po jaki gwizdek dodawała poza kostką rosołową jeszcze kupny sos pieczeniowy z torebki... Taka jest moja modyfikacja, odpuściłam sobie go i po przeczytaniu składu (bo przecież był kupiony) i analizie składników, uznałam, że zamiast wydawać 2 czy 3 zł na taki "sos" lepiej do pieczeni dać mąki i szczyptę cukru za parę groszy, bo reszta (nie licząc chemikaliów ;p) w pieczeni i tak już jest.
No to czas na zdjęcia ;-)
Czas!
Przygotowania i smażenia takiej ilości : 1 godzina
Duszenie : (aż mięso będzie miękkie) u mnie 2 godziny
Składniki jakich użyłam:
1 kg szynki wieprzowej
3 średnie cebule
1,5 kostki rosołowej wołowej
sól
pieprz
olej do smażenia
Wykonanie :
Szynkę myjemy i dokładnie osuszamy. Wklepujemy w szynkę sól i pieprz.
Na patelni mocno rozgrzewamy olej.
Wkładamy szynkę i obsmażamy aż uzyska brązowy kolor z każdej strony.
W międzyczasie kroimy cebule niezbyt cienko, bo będzie się długo dusiła.
Zdejmujemy z patelni szynkę i odkładamy na parę minut na bok. Później kroimy w plastry grubości ok. 1cm i ile się zmieści wkładamy z powrotem na patelnie i smażymy z każdej strony do uzyskania pożądanego koloru.
Pod koniec smażenia ostatniej partii mięsa dodaję cebule, żeby się chwile przesmażyły. Jak złapią kolor dodaję resztę mięsa i zalewam przegotowaną wodą, żeby zakryła mięso (ale tak ledwo nad mięso, a nie że robimy zupę).
Dodaję kostkę rosołową mięsną (zależnie od ilości mięsa i wody, trzeba dodać do smaku. ja ostatecznie do ok. 1 l wlanej wody dałam 1,5 kostki wołowej), rozpuszczam, przykrywam całość, zmniejszam ogień do połowy (lub mniejszy, zależnie od kuchenki - ma się dusić po prostu a nie bardzo gotować) i zostawiam tak na jakieś 2h.
Pod koniec ew. doprawiam do smaku solą i pieprzem. Jako, że wolę gęstszy sos, odlewam trochę wywaru z duszenia, dodaję parę łyżeczek mąki i na prawdę szczyptę cukru, mieszam, żeby nie było grudek i wlewam z powrotem do pieczeni i mieszam, żeby cały sos się zagęścił.
Uff! Ja w tej wersji natarłam mięso również solą bo chyba jednak wieprzowiny solić się nie powinno jak czytałam gdzieś ;-) A moja mama nie wiem po jaki gwizdek dodawała poza kostką rosołową jeszcze kupny sos pieczeniowy z torebki... Taka jest moja modyfikacja, odpuściłam sobie go i po przeczytaniu składu (bo przecież był kupiony) i analizie składników, uznałam, że zamiast wydawać 2 czy 3 zł na taki "sos" lepiej do pieczeni dać mąki i szczyptę cukru za parę groszy, bo reszta (nie licząc chemikaliów ;p) w pieczeni i tak już jest.
No to czas na zdjęcia ;-)
Mięcho
Przyprawiamy
Smażymy
Z każdej strony
W międzyczasie kroimy cebule
Mięso po zdjęciu z patelni niech chwile odetchnie
A później bezlitośnie kroimy w plastry
Które znowu obsmażamy
Jak ostatnie będą kończyć się obsmażać - dodajemy cebule
Jak nabierze koloru dodajemy resztę mięsa
Zalewamy wodą i dodajemy kostkę rosołową
Tak się ładnie dusi poza robieniem zdjęcia pod przykryciem
Na sam koniec, jako że wolę gęstszy sos trochę bulionu odlewam i dodaję trochę mąki, co po przemieszaniu znowu ląduje na patelni
I gotowy efekt wygląda tak
A na talerzu tak
I tak
Ja tą pieczeń wielbię, więc nie mogę jej ocenić niżej niż 5/5. Na prawdę, rewelacja moim zdaniem :-) Gorąco polecam.
Smacznego,
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz