Obiecałam kumplowi, że zrobię jakieś ciastka, ale że nie uśmiechało mi się znowu walczyć z mąką pszenną zdecydowałam się na ciastka z płatków owsianych. Miałam ja kiedyś genialny przepis, ale oczywiście zaginął w akcji (m.in. po to jest ten blog ;-) ), więc z racji dostania gazetki Kuchnia postanowiłam wypróbować przepis się tam znajdujący na ciasteczka owsiane z rodzynkami.
Ja rodzynek nie lubię, więc w połowie sobie darowałam, do tego ciastka bez użycia jajek to chyba dobra opcja dla części z was ;-) Przepis jest tutaj (w magazynie) podany jako pomysł na śniadanie na wynos.
UWAGA! Po raz pierwszy na tym blogu zamieszczam recenzje zdecydowanie NEGATYWNĄ! Sama jestem w szoku... Strasznie się zawiodłam bo po takim magazynie spodziewałam się czegoś lepszego...
Gazetka wygląda tak :
A przepis w niej umieszczony tak :
Ale jakby ktoś chciał koniecznie to mają też oczywiście wszystko na stronie internetowej, zamieszczam więc linka do tego konkretnego przepisu : http://przepisy.magazyn-kuchnia.pl/przepisy/spis/162245166/ciasteczka+owsiane+z+rodzynkami/p
i przepis z tejże strony :
(dla 2 osób)
Składniki
2 garści płatków owsianych
1 garść rodzynek
2 łyżki sezamu
4 łyżki miodu
2 łyżki wody
Sposób przygotowania
Mieszamy wszystkie składniki na klejącą się papkę. Rozsmarowujemy na wyłożonej pergaminem blasze i pieczemy 45 minut w 160°C. Zaraz po wyjęciu z piekarnika kroimy chrupiący blat na kwadratowe lub prostokątne batony i pozostawiamy do wystygnięcia. Do masy możemy też dodać posiekane orzechy, suszone żurawiny lub morele.
Jak widać dużo roboty z tym nie ma ;-) Z dodawaniem orzechów czy żurawiny jestem jak najbardziej na tak, ale akurat w domu nie było, a specjalnie do sklepu nie będę latać. U mnie "2 garści" jak zważyłam oznaczają około 40g. Użyłam miodu gryczanego.
Na prawdę, zrobiłam dwie wersje - mniejszą z rodzynkami i większą tylko z sezamem. Nie wiem jakim cudem podane w tym powyższym przepisie proporcje miałyby starczyć na rozsmarowanie po całej blasze, to raz, dwa to nie wiem jak wy, ale ja nie lubie ciastek mordoklejek, a mimo tego, że użyłam nawet mniej niż w przepisie miodu ciastka tragicznie się lepiły, ciągnęły i to nieprzyjemnie.
Cóż, szkoda mi tak pisać, ale muszę być jednak rzetelna i jak coś rażąco mnie trafiło to napisać.
Pokażę jak u mnie się to robiło, żeby nie było, że narzekam a nawet palcem nie kiwnęłam.
Ja rodzynek nie lubię, więc w połowie sobie darowałam, do tego ciastka bez użycia jajek to chyba dobra opcja dla części z was ;-) Przepis jest tutaj (w magazynie) podany jako pomysł na śniadanie na wynos.
UWAGA! Po raz pierwszy na tym blogu zamieszczam recenzje zdecydowanie NEGATYWNĄ! Sama jestem w szoku... Strasznie się zawiodłam bo po takim magazynie spodziewałam się czegoś lepszego...
Gazetka wygląda tak :
A przepis w niej umieszczony tak :
Ale jakby ktoś chciał koniecznie to mają też oczywiście wszystko na stronie internetowej, zamieszczam więc linka do tego konkretnego przepisu : http://przepisy.magazyn-kuchnia.pl/przepisy/spis/162245166/ciasteczka+owsiane+z+rodzynkami/p
i przepis z tejże strony :
(dla 2 osób)
Składniki
2 garści płatków owsianych
1 garść rodzynek
2 łyżki sezamu
4 łyżki miodu
2 łyżki wody
Sposób przygotowania
Mieszamy wszystkie składniki na klejącą się papkę. Rozsmarowujemy na wyłożonej pergaminem blasze i pieczemy 45 minut w 160°C. Zaraz po wyjęciu z piekarnika kroimy chrupiący blat na kwadratowe lub prostokątne batony i pozostawiamy do wystygnięcia. Do masy możemy też dodać posiekane orzechy, suszone żurawiny lub morele.
Jak widać dużo roboty z tym nie ma ;-) Z dodawaniem orzechów czy żurawiny jestem jak najbardziej na tak, ale akurat w domu nie było, a specjalnie do sklepu nie będę latać. U mnie "2 garści" jak zważyłam oznaczają około 40g. Użyłam miodu gryczanego.
Na prawdę, zrobiłam dwie wersje - mniejszą z rodzynkami i większą tylko z sezamem. Nie wiem jakim cudem podane w tym powyższym przepisie proporcje miałyby starczyć na rozsmarowanie po całej blasze, to raz, dwa to nie wiem jak wy, ale ja nie lubie ciastek mordoklejek, a mimo tego, że użyłam nawet mniej niż w przepisie miodu ciastka tragicznie się lepiły, ciągnęły i to nieprzyjemnie.
Cóż, szkoda mi tak pisać, ale muszę być jednak rzetelna i jak coś rażąco mnie trafiło to napisać.
Pokażę jak u mnie się to robiło, żeby nie było, że narzekam a nawet palcem nie kiwnęłam.
Same ciastka (masę) robi się błyskawicznie, wystarczy wszystko połączyć w podanych ilościach.
Garść płatków to u mnie tyle
Wszystko ląduje w misce (na końcu dałam miód)
Na blasze....
Tyle co powyżej widać wyszło mi z takiej porcji jaką widzimy w przepisie.
U mnie cała blacha (w sumie 3 porcje) wyglądała tak
I parę w silikonowej foremce (co po "upieczeniu" okazało się słabym pomysłem)
Choć ładniej wyglądałoby tak i byłby to dobry pomysł, gdyby nie to, że forma jest silikonowa, ciasto lepiące i nie dałam papieru do pieczenia na dno, może wtedy zrobiłyby się jakkolwiek...
A po upieczeniu blacha prezentuje się tak...
No na prawdę... Nie polecam. Gdybym dodała mniej miodu (tzn. jeszcze mniej) to mam wrażenie, że w ogóle nie trzymałyby się kupy, więc mam nadzieję znaleźć mój stary, smaczny nie mordoklejący przepis i go zaserwować...
Ten oceniam na 1,5/5...
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz